Ballada o przyjacielu

Jeśli gdzieś nie wiadomo gdzie
Na kei kiedyś spotkasz go
Nie wyczytasz z oczu tych
Czy on żeglarz czy kiep

Zaryzykuj, na pokład weź,
Nie oddawaj mu steru, lecz
Szoty foka niech chwyci on
Wtedy pojmiesz kim jest

Jeśli facet zbyt szybko pękł
Władca strach wyrwał liny mu
Ledwo poczuł niewielki szkwał
Zaraz na brzeg brał hals

Wtedy wiesz, że to balast był
Nie zatrzymuj, lecz wyrzuć go
Nie dla takich jest życia toń
Nie szanuje ich nikt

Gdy nie skomlał, nie skarżył się
Jak w pochmurny dzień szalał wiatr
I gdy talię wyrwało z rąk
To  on ster w dłonie wziął

Jeśli z tobą w morze wciąż chce
A na kei piwo pić
Wiesz, że możesz zaufać mu
I znów w morze z nim wyjść