Pan pachnie podniecająco…

Skrywanym przez Stwórcę prawem natury
Noc wiosenna zapaliła lampiony gwiazd
W płomieniach  świecy topnieją nasze mury
Cicho szemrze potok wyuczonych zdań

Ref:
Pan, Panie Profesorze znakomity
Tak podniecająco pachnie kiczem
W słowach autorytet jednomyślny
We własnych przekonań zanurzony bycie
Garnitur Pierre Cardine z daleka lśni
Krawat w kolorze dobranym starannie
Na spodniach plamka spora brudzi szyk
I wzrok mój przyciąga nie nachalnie
Pan tłumaczy się z niej tak sofistycznie
Że to z czoła przegrzanego potu krople
A mi, prostej wygląda to prozaicznie
Na chłopięcą zabawy jedną, dużą kroplę

Przekonany, że  liczbą swoich cytowań
U kobiety pożądania rozbudzi chuć
W zachwycie nad sobą kobiece topi słowa
Tylko w łyku wina romantyczność czuć

Ostatni gość chłystem smutek dopija
Już jednego aktora kończy się gra
Profesor w swojej przestrzeni nadal żyje
A ja szukam męskich dopełnień swych zdań